Mariusz Wach przegrał w wyraźnie z Aleksandrem Powietkinem, pokazując, że boks na najwyższym światowym poziomie nie jest dla niego. Jako kibić wierzyłem w niespodziankę, jednak parę rzeczy trzeba stwierdzić jasno. Od Wacha ludzie oczekują więcej niż on sam jest w stanie dać. Mariusz nigdy nie był światową czołówką wagi ciężkiej i nigdy nie pokonał boksera z tej czołówki, bo do takich nie można zaliczyć pięściarzy pokroju; Jasona Gaverna czy Christiana Hammera, nie mówiąc o ociężałym McBridzie czy Tyem Fildsie. Mariusz Wach nie wywalczył pojedynku o mistrzostwo tylko Kliczko łaskawie go wybrał do dobrowolnej obrony. Mariusz Wach zawsze miał i będzie miał duże braki techniczne oraz będzie wolny. Górny limit umiejętności Wacha został już wykorzystany i spodziewanie się, że coś się zmieni w jego boksie na lepsze jest złudne. Jedyne plusy Wacha to warunki fizyczne, z których notabene nie potrafi korzystać oraz odporność na ciosu, którą niestety zbyt często testuje.
Osobiście nie mam pretensji do Mariusz Wacha za słabą walkę z Powietkinem, bo obiektywnie rzecz biorąc Wach nie miał prawa tej walki wygrać. Być może mógłby lepiej wypaść i zadawać więcej ciosów ale i tak wyglądał kondycyjnie i szybkościową najlepiej od walki z Kliczką.
Co dalej z jego karierą? Być może 2-3 walki ze słabszymi rywalami i zgarnięcie większej wypłaty( czego mu życzę) z kimś czołówki, przygotowującym się do walki z równie wysokim Kliczką.