Za walkę z człowiekiem określanym mianem „The Greatest” oferowali mu kilka milionów dolarów.
Teofilo miał znakomite warunki fizyczne. Dawniej nie było tak wielu rosłych bokserów jak obecnie, a Stevenson mierzył 190 cm wzrostu i ważył 90 kg. Rywale często padali po jego uderzaniach.
– Miał bardzo mocną prawą rękę, świetną kondycję oraz dobrą pracę nóg. Dlatego też przez ponad dekadę dominował w wadze ciężkiej – wspomina Wiesław Rudkowski, wicemistrz olimpijski z 1972 roku w wadze lekkośredniej.
To właśnie w Monachium świat po raz pierwszy usłyszał o Stevensonie. 20-letni młokos w pierwszej walce zlał Ludwika Denderysa. Sędzia błyskawicznie przerwał pojedynek. W następnych starciach mistrz z łatwością rozbijał swoich rywali i zdobył złoto. Stevenson zwykle wygrywał na wielkich turniejach przed czasem. W Moskwie w ćwierćfinale Grzegorz Skrzecz wytrwał z nim prawie trzy rundy zanim sędzia przerwał walkę.
– Teofilo miał potężny cios. Przez całe starcie chroniłem głowę, a on obijał mi wątrobę – wspomina. – Czy odczułem te uderzenia? I to jeszcze jak, później przez tydzień sikałem krwią – mówi „PS” Skrzecz.
Stevenson pozostał amatorem, bo był lojalny wobec kubańskiego dyktatora Fidela Castro.
– Mógłby być takim samym fenomenalnym bokserem jak Ali czy Joe Frazier – twierdził najsłynniejszy promotor na świecie Don King.
– Miałby szansę w starciu z Alim. To byłoby naprawdę hitowe starcie. Z jednej strony najlepszy amator w historii, a z drugiej najlepszy zawodowiec. Teofilo kochał jednak ojczyznę i trudno go za to potępiać – ocenia Skrzecz.
„Sports Illustrated” w latach 70-tych jeden ze swoich tekstów o Stevensonie zatytułował „Woli być czerwony niż bogaty”. Bokser był mocno przywiązany do komunistycznej Kuby, a w biednym kraju był hołubiony. Mieszkał w willi w Hawanie.